Miłe złego początki

Niestety Naprzód Skalbmierz doznał pierwszej porażki w tym sezonie. Choć zaprezentował się lepiej niż przed tygodniem, po niezłym meczu okazało się za mało na Pływalnię KOS.

Pływalnia KOS by liczyć się jeszcze w realnej walce o fazę play-off musiała to spotkanie po prostu wygrać. Jak do niego podeszła niech świadczy fakt, że pojawiła się licznie i w najsilniejszym składzie. I tę motywację było widać od początku, bo w pierwszych minutach to drużyna Roberta Pleszyńskiego pierwsza groźnie zaatakowała. Dwukrotnie próbował Gądek, najpierw mocnym strzałem przy bliższym słupku i potem bardziej technicznie szukając długiego rogu bramki. W obu przypadkach Adamus nie dał się zaskoczyć. Naprzód zagroził po tym, gdy Sokół zdecydował się na potężny strzał z dalszej odległości zmuszając bramkarza do wybicia futbolówki na rzut rożny. Niedługo później wpisał się na listę strzelców pewnym płaskim strzałem. Kolejne akcje skalbmierzan były często blokowane przez defensywę Pływalni, a w kilku przypadkach pomógł jej bramkarz. Z kolejnymi minutami opór przeciwnika zaczął wzrastać to nie było huraganowych ataków, które sprawiałyby na tym etapie duże zagrożenie pod bramką Adamusa to jednak Pływalnia przeważała, prowadząc grę, szybko operując piłką, mając pomysł na rozegranie. Z dystansu próbował Adamski lecz bramkarz sparował uderzenie na rzut rożny. W końcu kazimierzanie cieszyli się z wyrównania. W pojedynku z Widykiem na własnej połowie sprytne długie podanie przez środek zagrał Gądek, a Nowak uciekł Wójcikowi i na linii pola karnego dopadł futbolówkę wraz z interweniującym Adamusem, jednak to napastnik przebił piłkę i nie pozostało mu nic innego jak tylko umieścić ją w bramce. Już kilka minut później ten sam zawodnik wyprowadził swój zespół na prowadzenie po strzale z rzutu wolnego. Trochę pomogło mu szczęście, bo piłka przeleciała między nogami stojącego w murze Sarny i znalazła się przy bliższym słupku próbującego jeszcze ratować sytuację bramkarza. Na listę strzelców koniecznie chciał się wpisać Gądek, który na różny sposób starał się zdobyć gola. Mimo asysty Wójcika zdołał oddać silne uderzenie z ostrego kąta, które Adamus sparował na poprzeczkę, a piłka wylądowała za linią boczną boiska. Niestety później Wójcik zagapił się i nie upilnował Nowaka, który w sytuacji sam na sam ustrzelił hat-tricka. Jeszcze gorzej zachował się Krawczyk, który wdał się w drybling w okolicy własnego pola karnego, co skończyło się stratą i czwartym golem dla Pływalni. Choć Naprzód miał też kilka okazji do tego, by cieszyć się z następnych trafień to brakowało mu skuteczności. Kilkukrotnie próbowali Sokół i Mudyn, których strzały były albo niecelne albo blokowane przez obronę. Raz potężny wolej Mudyna obronił mający tego wieczoru kilka dobrych interwencji bramkarz. Wraz z upływającym czasem można było wśród zawodników ze Skalbmierza zauważyć lekkie zdenerwowanie, co nie mogłoby dziwić, i małą frustrację, że mimo kreowania dobrych okazji nic nie mogło wpaść do bramki przeciwnika. Świetną sytuację miał Widyk, który wślizgiem odebrał piłkę tuż przed polem karnym i znalazł się praktycznie sam na sam z golkiperem, jednak wytracił impet czując na sobie oddech wracającego obrońcy przez nie zdołał oddać celnego strzału. Z jednej strony nic wpaść nie mogło natomiast z drugiej i owszem. Mimo, że Pływalnia przeważała, gościła pod polem karnym Naprzodu, to jednak nie stworzyła już tak groźnych okazji. A jednak jeszcze dwukrotnie zdołali pokonać Adamusa i to przez błędy, które nie musiały się zdarzyć. Honor podratował trochę Wójcik, który wykorzystał podanie od Mudyna i z pierwszej piłki oddał strzał w długi róg.
Podsumowując: wygrał zespół, który w przekroju całego meczu był lepszy, miał więcej z gry, a przede wszystkim bezlitośnie wykorzystał niepotrzebne błędy Naprzodu, który z kolei mimo stworzenia sobie dobrych okazji cierpiał na nieskuteczność.

Pływalnia KOS - Naprzód Skalbmierz 6:2 (4:1)

gole dla Naprzodu: Sokół, Wójcik.

żółta kartka: Mudyn.

Naprzód: Adamus - Wójcik, Sokół, Widyk, Pełka oraz Sarna, Mudyn, Krawczyk.